*oczami Natalii*
Siedziałam w domu i się nudziłam, Ola
nie odbiera. Wyjęłam telefon i wybrałam dobrze znany numer.
- Hej Louis co robisz?
- Emm... Natalia coś się stało, nie
nic nie robię.- zmartwienie było słychać w jego głosie.
- Nie martw się o mnie nic mi nie
jest, jak będę umierała to dowiesz się pierwszy.- zaśmiałam się, a on mi
przerwał.
- Nawet sobie tak nie żartuj!
- No dobrze, przepraszam, spotkamy
się?- zapytałam z nadzieją w głosie.
- Yyy dziś? Nie zbyt mogę.
- Szkoda.- już miałam się rozłączyć
ale usłyszałam głośne "Louis! Pomóż!" to chyba był Niall.
- Lou ci się tam dzieje? Co wy
robicie?
- Nic specjalnego!- rozłączył się. Zdziwiona
jego zachowaniem spojrzałam na czarny już wyświetlacz komórki. No nic. Wstałam
ubrałam się, uprzedziłam dziadka że wychodzę i jakby coś to niech dzwoni. Szłam
powoli parkiem Robiłam zdjęcia moim starym aparatem. Kocham ten szmelc,
dostałam go od taty na siódme urodziny. Przechodziłam właśnie obok sklepu
muzycznego przyjaciela mojego dziadka i postanowiłam wejść.
-Dzień dobry panie Robercie.-
przywitałam się z siwym mężczyzną siedzącym za ladą.
- Natalia jak ja cię dawno nie
widziałem. Co u ciebie i dziadka?- zaczęliśmy rozmawiać. Nagle moją uwagę przykuło
pianino.
- Czy można?- zapytałam. Pan Robert
zgodził się od razu. Usiadłam i zaczęłam grać. Widziałam jak ludzie gromadzą się wokół podestu.
Cieszyłam się że komuś się podoba. Po skończonym występie ukłoniłam się.
- Mamo, mamo ja też tak chcę.- mówiła
jakaś dziewczynka. Zaśmiałam się pod nosem. Pożegnałam się z właścicielem i
wyszłam. Niestety oberwałam kilka razy śniegiem od jakichś dzieci. Snułam się
bez celu po Londynie. Po godzinie marszu minęłam Louisa. Cham nawet mi
"Hej" nie powiedział. Z początku myślałam że się pomyliłam ale kiedy
obległo do stado fanek byłam już pewna. Szłam sobie dalej nawet nie myśląc
gdzie. Nagle usłyszałam głośny krzyk zza pleców.
- Kocurku poczekaj!- odwróciłam się i
zauważyłam wprost pędzącego na mnie chłopaka. Jak miło było wtulić się w
ramiona dwudziestolatka.
- Yo-ka! Co ty tu robisz?
- Przyjechaliśmy na twoje urodzinki
Kocurku.- zaklaskał w ręce.
- Przyjechaliśmy?! Czyli Takeru też
jest?
- Tak, moje słonko czeka na nas w
hotelu.- pociągnął mnie z rękę w stronę Hiltona. Cali w białym puchu wpadliśmy
do budynku. Dla rozgrzania pobiegliśmy po schodach.
- Yo-ka daleko ten wasz pokój?-
zaśmiałam się pokonując kolejne stopnie. Japończyk pokręcił głową na Nie.
Zatrzymaliśmy się chyba na ósmym piętrze, złapaliśmy oddech i pobiegliśmy dalej
jak jakieś dzieciaki. Wpadłam na kogoś a mianowicie na Nialla. Nasze usta
skleiły się ze sobą.
- Ym... przepraszam.- wstałam z niego
cała czerwona.
- Natalia co ty tu robisz?- zapytał
Liam.
- Em jestem u kolegi.- podrapałam się
po karku. Właśnie wtedy podeszli do mnie Yo-ka i Takeru.
- A wy co, cyrk?- zadrwił Lous.
-Nie obrażaj ich!- wybuchłam.
- Chodź Kocurku musimy się
przygotować na dzisiejszą imprezę.- Takeru pociągnął mnie za rękaw.
- O tak nie ma to jak imprezka z
klaunami.- w głosie Horana można było wyczuć zazdrość.
- Przynajmniej pamiętają o moich
urodzinach.- złapałam Japończyków pod ręce i skierowałam do ich pokoju.