środa, 28 sierpnia 2013

8. Panienka w różowych włosach

Gdy dobiegliśmy nauczyciel właśnie otwierał salę. Spojrzał na nas karcącą i zamkną drzwi. Wszyscy siadali do ławek, a ja niezbyt wiedziałam co ze sobą zrobić. Kiedy rozglądałam się poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę. Posłusznie poszłam za Jerrym do ostatniej ławki pod oknem.
- Dziś mamy zajęcia łączone więc niech pierwszaki uważnie patrzą co czeka je w przyszłym roku.- powiedział Dicaprio. Muszę przyznać rację Jerremu, nauczyciel to ciacho. Rozpoczęła się lekcja. Nauczyciel zaczął opowiadać o Williamie Szekspirze. Nudaa... Oparłam głowę na lewej ręce, ze smutkiem stwierdziłam iż za oknem nic się nie dzieje więc zaczęłam bawić się ołówkiem. Po niespełna dwudziestu może dwudziestu pięciu minutach usłyszałam:
- Zajmiemy się teraz sztuką Romeo i Julia.- nauczyciel wyjął egzemplarz książki z szuflady. Westchnęłam jak udręczona dusz prosto z piekieł. Kilka osób, wliczając w to "kolegów z klasy" spojrzeli na mnie. Zarumieniłam się. Co mam poradzić, że moja była polonistka wręcz kochała tę sztukę i przez trzy ciężkie lata gimnazjum grałam Julię. Zajęłam się bazgraniem w zeszycie. Myślałam nad tym co teraz robią moi przyjaciele, czy wytrzymam te kilka godzin do końca lekcji i czy coś jeszcze się dziś wydarzy. Moje przemyślenia zostały przerwane prze Dicapria:
- Może tak panienka w różowych włosach dokończy.
- Umm...?- spojrzałam pytająco na wszystkich. Blondyn tylko westchnął i powtórzył cytat.


ROMEO
Cicho! coś mówi. 
O! mów, mów dalej, uroczy aniele; 
Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz 
Jak lotny goniec niebios rozwartemu 
Od podziwienia oku śmiertelników, 
Które się wlepia w niego, aby patrzeć, 
Jak on po ciężkich chmurach się przesuwa 
I po powietrznej żegluje przestrzeni. 

Spojrzał na mnie wyczekująco i uśmiechnął się z drwią oraz wyższością. Biedak myślał, że uda mu się mnie zagiąć cóż za pomyłka. Odchrząknęłam i wyrecytowałam. 

JULIA
Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo! 
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę! 
Lub jeśli tego nie możesz uczynić, 
To przysiąż wiernym być mojej miłości, 
A ja przestanę być z krwi Kapuletów. 

ROMEO 
Mamże przemówić czy też słuchać dalej? 

JULIA 
Nazwa twa tylko jest mi nieprzyjazna, 
Boś ty w istocie nie Montekim dla mnie. 
Jestże Montekio choćby tylko ręką, 
Ramieniem, twarzą, zgoła jakąkolwiek 
Częścią człowieka? O! weź inną nazwę! 
Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą, 
Pod inną nazwą równie by pachniało; 
Tak i Romeo bez nazwy Romea 
Przecieżby całą swą wartość zatrzymał. 
Romeo! porzuć tę nazwę, a w zamian 
Za to, co nawet cząstką ciebie nie jest, 
Weź mię, ach! całą! 

ROMEO 
Biorę cię za słowo: 
Zwij mię kochankiem, a krzyżmo chrztu tego 
Sprawi, że odtąd nie będę Romeem.

Widać było po wszystkich zdziwienie, a najbardziej po nauczycielu. 
- Cytować dalej?- zapytałam słodko oraz zmrużyłam oczy. 
- Nie musisz.- odpowiedział. Och zgasiłam go, jak mi smutno. Uśmiechnęłam się w duchu i wróciłam do poprzedni przerwanego zajęcia jakim było kreślenie linii na okładce zeszytu. Dzwonek na przerwę zabrzmiał dosyć szybko. Wyszliśmy z Jerrym pochłonięci rozmową. Co rusz unosiłam lekko głowę by nie zgubić Conora i Justina. 
- Czemu nie jesteśmy dołączeni do jednej klasy?- zapytałam Jerrego, który skubał kanapkę.
- Uwierz że nawet ja nie wiem, tak już jest tak sobie dyrektor wymyślił.- wzruszył ramionami. Westchnęłam i sięgnęłam po ciastko z czekoladą w wersji XXL.
- OMG co to za ciacho.- blondyn wytrzeszczył oczy.
- Moje- cofnęłam się ze śmiechem kawałek.- Sama piekłam i się nie podzielę.
- No oj daj spróbować.- wyciągną rękę z chęcią odebrania mi ciastka. Chowałam je za sobą, podnosiłam do góry ale na nic moje starania. Śmiejąc się w najlepsze przełamałam wypiek na prawie pół i podałam część chłopakowi. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę ale jak to szkoła trzeba było iść na lekcje. O zgrozo musiałam spędzić jeszcze cztery bite, nudne jak flaki z olejem godziny na słuchaniu rzeczy, które i tak mi się nie przydadzą w życiu. Angielski- nuda, historia- nuda, matematyka- o zgrozo i na koniec cudownego dnia wychowanie fizyczne- śmierć. Podniosłam szanowne cztery litery z krzesła, spakowałam książki i wyszłam z klasy. Zamyślona dreptałam przed siebie aż wpadłam na kogoś.
- Przepraszam.- mruknęłam nie kwapiąc się podnoszeniem głowy by sprawdzić kto jest poszkodowanym.
- Nic się nie stało.- po glosie rozpoznałam Zayna.- Jaką masz teraz lekcję?
- W-f.
- O to fajnie, nie cieszysz się?- zdziwił się. Podniosłam wreszcie na niego wzrok i z poważną mina odpowiedziałam.
- Ja i w-f się nie lubimy.
- Żartujesz?- jego mina była rozbrajająca, normalnie jak by ducha zobaczył. 
- Jestem śmiertelnie poważna.- i znów ten ton, którym przekonywałam co rok rodziców Elizki żeby pościli ją pod namioty ze mną i chłopakami. O dziwo zawsze łykali moje bajeczki o dobrym zachowaniu, braku alkoholu itp. Miałam już odejść bo na horyzoncie pojawiły się te dwa debile z mojej klasy >.< Niestety Malik otoczył mnie ramieniem i nie pozwolił uciec.
- Siema.- przywitał się z nimi, oboje krzywo na mnie spojrzeli, ale nie zdążyli nic powiedzieć bo Mulat dodał.- Znacię już Cody, to nasza, moja i Liama, kuzynka.- zakończył swój monolog. Ich miny były bezcenne.

niedziela, 28 lipca 2013

7. Szczwany plan

Stałam bawiąc się telefonem, a Liam i Zayn siedzieli oszołomieni. Śmiać mi się chciało z Zayna bo mi nie wierzył cały czas, a Liam przyjął to ze spokojem.
- Czy jak widzieliśmy się wtedy w szkole to wiedziałaś, że jesteśmy rodziną?- zapytał Liam, pewnie chodziło mu o to zajście z Mulatem.
- Nie, ale wiedziałam iż moi kuzyni chodzą do tej szkoły.- wytłumaczyłam. Spojrzeli się na mnie trochę dziwnie, aż mi ciarki po plecach przeszły.
-Aha, więc przydałoby się zapomnieć o dzisiejszym dniu w szkole.- mruknął Mulat. Przytaknęłam i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się iż oni są bardzo mili i da się z nimi normalnie rozmawiać. Liam to zabawny i dobry chłopak, a Zayn to tajemnica. Wydaje się jakby z przymusu nosił maskę zimnego drania i kreował swój wygląd na Bad Boya. Wiele się dowiedziałam o nich oraz ich przyjaciołach.
- Dlaczego jesteście tacy cięci na Adama?- zapytałam z ciekawości. Zapadła cisza. Zayn spoglądał na Liama, a Liam opuścił wzrok na podłogę.
- Może kiedy indziej ci powiem.- powiedział Pakistańczyk.- Jak jest w Polsce?- zmienił temat.
- Oh zupełnie inaczej niż tu. Polacy są niemili, strasznie chamscy, ale zdarzają się wyjątki od tej reguły.
- A twoje miasto, pokażesz nam je.- Liam podał mi laptopa. Szybko wstukałam w Google Grafika nazwę miasta. Chłopcy byli zachwyceni.
- Jak do Polski przyjedziemy to nas oprowadzisz.- uśmiechnęli się. Pokazywałam i mi różne zdjęci oraz opowiedziałam słynną historię Wawelskiego Smoka. Liam bardzo ucieszył się, ze kiedyś zobaczy smoka.
- Może w wakacje.- uśmiechnęłam się do nich.
- A twoi przyjaciele, jacy są?- zapytał Zayn
- Są moją rodziną, bardzo ich kocham. Zawsze się razem wygłupialiśmy i płakaliśmy, będzie mi tego brakowało.- przerwałam.- Ciężko jest robić próby na odległość.
- Próby?- spojrzeli na mnie pytająco.
- No, mamy zespół.
- O a macie jakieś piosenki?- Liamowi aż się oczka zaświeciły. Przytaknęłam i puściłam jedną według nas najlepszą. Byli zachwyceni. Kuzyni od razu kazali mi lecieć z płytą do Syco, kazałam przestać im żartować ale w duchu modliłam się żeby mieli racje i żeby Frozen Mouth miało szanse zabłysnąć. Do domu wróciłam z rodzicami naprawdę późno więc od razu wzięłam prysznic i włączyłam laptopa.
Ja: Siemcia kochanie :)
Elizka: Witam Cię bejbiaszku :P
Ja: Mam genialnie pomysł ^^
Elizka: Opowiadaj ten swój plan podbicia okręgu trzech stanów.
Ja: A więc co myślisz o feriach w Londynie ? ^^
Elizka: Kusząca propozycja, ale moja matka :/
Ja: Zgodzi się, już ja załatwię, że będziesz z chłopakami musiała tu przylecieć ;)
Elizka Mów dalej :P
Ja: Ach uknułam szczwany plan przemycenia was do Londynu ^^- i tak kolejną godzinę obgadywałyśmy ten plan.

***

Poranne lekcje w ogóle mnie nie obchodziły. Nawet nie zauważałam kiedy jedna się kończyła a druga zaczynała. Nadal byliśmy rozdzieleni po klasach, niestety miało tak być do przyszłego piątku. A więc teraz snułam się za Conorem i Justinem pod klasę od aktorstwa. Przez przypadek podsłuchałam jak rozmawiają o zgubionym zeszycie Justina i wtedy mnie olśniło iż to ja go znalazłam. Przystanęłam i zaczęłam grzebać w torbie. Jakiej ulgi doznałam jak się okazało, że został spakowany. Wyciągnęłam go i podbiegłam do nich.
- Justin!- odwrócili się ale szli dalej.- Ej no poczekajcie.- przyspieszyłam z ofukaną miną. Łaskawie stanęli.
- Co?- zapytał Bieber.
- To jest chyba twoje.- podałam mu jego zgubę.
- Z kąt go masz, przyznaj się zabrałaś mi go celowo.- warknął.
- Nie, po prostu znalazłam.- broniłam się.
- Jasne bo ci któryś z nas uwierzy, ty przecież trzymasz z Adamem.- powiedział wojowniczo Conor.
- To że lubię Adama nie znaczy, że kradnę!- krzyknęłam i naburmuszona miałam już odejść ale usłyszałam ciche "Jasne" z ust Justina. Odwróciłam się i krzyknęłam.
- Jeżeli byś nie gubił swoich rzeczy w sali od tańca nie musiała bym ci ich oddawać, a to iż jestem nowa i Adam okazał się dla mnie miły, a nie taki jak wy nie robi ze mnie złodziejki.- czułam jak pojedyncze łzy skapują z moich policzków na podłogę. Nienawidziłam jak ktoś oskarżał mnie bez potrzeby, szczególnie jak to były osoby które mnie dobrze nie znały. To naprawdę bolało. Przebiłam się przez tłumik gapiów zebranych wokół nas. Z tego co kojarzyłam Lambert miał teraz muzykę na drugim piętrze. On pierwszy przyszedł mi do głowy bo kuzynom nie chciałam robić problemów. Naprawdę szybko odnalazłam jego klasę, ale musiałam uważać ponieważ chodzili do niej również Zayn oraz Liam. Chwilkę, dosłownie kilka sekund go szukałam. Niestety rozmawiał z jakimś chłopakiem nie chciałam przeszkadzać ale on mnie zauważył i dam sobie głowę uciąć, że specjalnie krzyknął do mnie aby zrobić na złość moim kuzynom.
- Cody!- pomachał mi. Zrezygnowana szybko do niego podeszłam.
- Coś się stało? A tak w ogóle to jest... mój przyjaciel Jerry.- przedstawił mi blondyna niewiele wyższego ode mnie.
- Jestem Cody.- uśmiechnęłam się nikle. Adam chyba to zauważył.
- Gadaj co się stało, mimo że znam cię od wczoraj to widzę po tobie smutek.- odciągną mnie na bok, wytłumaczyłam mu o co chodziło.
- Dwa debile.- warknął zły.
- Wiem, ale obiecaj że nie zrobisz nic głupiego.- mruknęłam przytulając się do niego. Spojrzał na mnie dziwnie.- Masz awanturę wypisaną na twarzy.- zaśmiałam się. Podeszliśmy do Jerrego.
- Przepraszam, że go tak od ciebie zabrałam.
- Nic się nie stało miło wiedzieć, że oprócz mnie ma tu jeszcze kogoś.- uśmiechną się przyjaźnie. 
- Jaką będziesz miała teraz lekcję?- zapytali.
- Zastępstwo z Leonardem... yy nie pamiętam jak się nazywa.
- Dicapriem, też teraz mam z nim lekcje.- powiedział blondyn. A ja nadal nie kojarzyłam nazwiska.- Blondyn, wysoki, niebieskie oczy, bardzo przystojny.- wytłumaczył do końca, a Adam spojrzał na niego jak by zły i zazdrosny. Już widziałam iż Adam mnie okłamał, oni nie byli tylko przyjaciółmi. 
- Idźcie już bo za chwilę dzwonek a on nie lubi jak ktoś się spóźnia.- powiedział Adam. Już mieliśmy odejść ale podeszłam do Lamberta, stanęłam na palcach i szepnęłam mu na ucho.
- Ty i Jerry bylibyście ładną parką.- brunet potężnie się zarumienił. 
- Kto ci powiedział?- zapytał z lekka zły i wystraszony.
- Ty sam, normalny kolega nie był by zazdrosny o to, że Jerry powiedział, że nauczyciel jest przystojny.- mruknęłam. Podeszłam do blondyna i poszliśmy w odpowiednim kierunku spiesząc się niemiłosiernie. Dosłownie biegiem dotarliśmy zanim nauczyciel zdążył otworzyć klasę.

czwartek, 30 maja 2013

6 - Nie denerwuj się tak kuzynie bo ci zmarszczki wyjdą.

Gdy usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy jeść obiad Adam był dziwnie cichy, więc zapytałam.
- Coś się stało?
- Nie, a co miało by się stać.- odparł wzruszając ramionami. Westchnęłam.
- Ja wiem że oni są denerwijący ale tym się nie przejmuj.- zaczęłam jeść. Czarnowłosy tylko grzebał w sałatce. Jako tako przerwa mijała w spokoju, ale podeszła do nas jakaś dziewczyna.
- Hej jestem Eleanor, a ty jesteś nowa? Mogę cię porwać?- nie czekając na moją odpowiedź pociągnęła mnie ku drzwią.
- Gdzie ty mnie ciągniesz?- zapytałam zdenerwowana.
- Zobaczysz, jaką lekcje teraz masz?- mówiła zadowolona.
- Taniec.
- To się dobrze składa.- uśmiechnęła się. Szłyśmy i szłyśmy jeszcze chwilę, aż doszłyśmy do sali baletowej. Bez pukania Eleanor wtargnęła do klasy.
- Danielle!- krzyknęła. Śliczna dziewczyna w lokach wyszła zza drzwi szatni.- To jest ta nowa o której mówili chłopacy.
- Jestem Danielle, a ty?- zapytała, była naprawdę miła.
- Cody, wiecie może czy ta nauczycielka jest wymagająca? Nie lubię się męczyć.- uśmiechnęłam się. Wymieniły spojrzenia i odpowiediała mi Elka.
- Jest naprawdę miła, ale jak jej podpadniesz to nie ma zmiłuj.- zrobiła poważną minę. Pogadałyśmy jeszcze chwilę i zadzwonił dzwonek. Z niechęcią poszłam się przebrać, nie zwracając uwagi na spojrzenia innych dziewczyn wyszłam z szatni. Chłopacy już stali na linii i gadali. Ustanęłam na końcu i po prostu byłam cicho. Gdy wszyscy się zebrali Danielle kazała komuś tam przeprowadzić rozgrzewkę. Aż mnie wmurowało jak się dowiedziałam, że to ona będzie mnie uczyć. Wygląda strasznie młodo. Bezmyślnie powtarzałam to co pokazywała jakaś dziewczyna. Po trzydziestu minutach byliśmy jak to Danielle ujęła- gotowi.
- No to dziś nauczycie się podstaw do tanga. Czy ktoś umie je tańczyć?- zapytała, a kilka osób podniosło rękę. Ja osobiście miałam dwie lewe nogi więc bałam się co z tego wyjdzie. Pani profesor przydzieliła mi Conora, który nie był zbyt zadowolony z faktu tańczenia ze mną.
- Mi też nie uśmiecha się tańczyć z tobą ale wytrwajmy te ostatnie dwadzieścia minut.- powiedziałam i związałam włosy w kok. Zanim zaczęliśmy, Dani poprosił Justina, który nie tańczył o podejście i przypatrzenie się krokom. Ujrzeliśmy kroki w wykonaniu jakiejś parki i my musieliśmy je powtórzyć. Nie szło mi masakrycznie, no dobra co ja kogo oszukuje szło mi gorzej niż masakrycznie. Ciągle się myliłam, mym wybawieniem został dzwonek. Wszyscy się rozeszli do szatni, a Danielle mnie zatrzymała.
- Jak widziałam nigdy nie tańczyłaś- uśmiechneał się, a ja poczerwieniałam.- Nie masz czego się bać zawsze jest trudno załapać na początku.- poklepała mnie po ramieniu.
- Myślałam, że nauczycielka będzie wredna ale ty jesteś super.- uśmiechnęłam się i gdy miałam wyjść zobaczyłam na ławeczce jakiś zeszyt więc go wzięłam. Przebrana dreptałam korytarzem ku wyjściu ze szkoły. Jakoś te pięć lekcji minęło zaskakująco szybko. Ubrałam płaszcz, pogrążona w myślach powoli sunęłam do domu. Dlaczego tylko ja muszę mieć tak ciężko?- To pytanie nie dawało mi spokoju. Skręciłam nieświadomie do parku. Resztki śniegu trzeszczały mi pod butami, usiadłam na ławeczce i wyjęłam znaleziony zeszyt z torby. Było tam zapisane wiele piosenek, których nie znałam. Po dłuższym przeglądaniu kartek nareszcie dostrzegłam imię i nazwisko właściciela. Jak się okazało to należało do chłopaka z mojej klasy. Wstałam i ruszyłam do domku. Park był prawie, że pusty. Gdy myślałam iż reszta dnia będzie spokojna zobaczyłam tych chłopaków co mnie w szkole zaczepiali . W duchu modliłam się żeby mnie nie rozpoznali.
- A ty nie powinnaś być w domu.- głos roześmianego Rona przyprawił mnie o zawal.
- Nie strasz mnie jeżeli nie chcesz wydawać na pogrzeb. Zrobiłam sobie krótki spacer, a ty co tu robisz?
- Wziąłem psa na spacer, bo szybciej skończyłem pracę.- pokazał smycz. Uśmiechnęłam się.
- Hazza! Hazza!- zagwizdałam na suczkę. Odeszłam kawałek ze smyczą w ręku i nadal ją wołałam.
- Co ty chcesz?- podszedł do mnie chłopak w loczkach, Harry? Chyba tak.
- Ja? Nic nie chcę.- mruknęłam.
- No dopiero mnie wołałaś.- wytłumaczył. Chwilę się zastanowiłam, i właśnie wtedy podeszła reszta grupki. Zaczęłam się śmiać.
- Wiedziałem, że jesteś jeszcze bardziej dziwna niż mi się wydaje.- powiedział Louis.
- Miły jesteś wiesz?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Nic z tego nie rozumiem.- jęknął taki niski, ale wyższy ode mnie blondyn. Popatrzyłam na niego i stwierdziłam iż jest słodki i ma piękne niebieskie oczy.
- To ty w końcu wołałaś Hazzę czy nie?- zapytał William.
- Tak wołałam Hazzę, ale moją Hazzę.- uśmiechnęłam się na widok biegnącego do mnie psa.
- Wołałaś psa?!- zbulwersował się Harry.
- Tak, moja suczka ma na imię Hazza.- zapięłam jej smycz i odeszłam do rozmawiającego przez komórkę Rona. Droga do domu minęła mi miło. Zjadłam obiad, zrobiłam lekcje i przebrałam się w coś jak to mama powiedziała "odpowiedniego na poznanie rodziny". Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy prawie na drugi koniec miasta. Ciocia i wujek Mlik byli bardzo mili, dowiedziałam się też, że mam dwóch starszych  kuzynów w szkole. Ciocia powiedziała że jak chce to mogę na nich poczekać u góry w pokoju jednego z nich. Siedziałam na łóżku i rozglądałam się. Zrobiłam oczy wielkości talerzy obiadowych jak zobaczyłam zdjęcia na ścianie.
- Zayn i Liam.- szepnęłam i wtedy usłyszałam kroki po schodach.
- Nie martw się Justin znajdziemy ten zeszyt.- to był na 70% głos Zayna. Drzwi się otworzyły i w nich stanęli moi kuzyni.
- Co ty tu do cholery robisz?- zapytał zdenerwowany Mulat.
- Nie denerwuj się tak kuzynie bo ci zmarszczki wyjdą.- uśmiechnęłam się szyderczo.
- Co?- Liam jak by nie zrozumiał mojej wypowiedzi.- Jacy kuzyni?
- Jak to jacy? Normalni.
- Nie wierzę.- Mulat opadł na krzesło.
- To uwierz.- westchnęłam.

czwartek, 4 kwietnia 2013

5.- Mój wujek gra w Lakers'ach.

Podczas nudnego siedzenia na pierwszej godzinie lekcyjnej weszłam na chwilę na facebook'a i twitter'a ale nic ciekawego się nie działo. Brakowało mi przyjaciòł, tutaj na razie nie miałam nikogo. Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek, Depp jeszcze na przerwie rozdzielił nas po klasach. Przypadoło mi dwójce chłopaków pozostać na sali. Oni mieli ze sobą świetny kontakt, a ja taki odludek. Znów rozmyślanie przerwał mi dzwonek. Na salę wpadła grupa chłopaków oraz dziewczyn. Ucieszyłam  się bo na końcu samotnie podąrzał Adam. Podeszłam i przywitałam się.
- Hej.
- O siema różowa.- uśmiechnął się.
- Dlaczego nie szedłesz ze wszystkimi?
- Bo ich nie lubię, oni mnie też i tak jakoś to wyszło.- wzruszył ramionami. Usiedliśmy na parapecie i rozmawialiśmy na wszystkie tematy. Było dobrze, my zajęci rozmową,  a reszta koszykówką. Gdy pewien mulat, Zayn jak się dowiedziałam od Adama, prubował zrobić wsad i się wywalił zaczęliśmy się śmiać. Wkurzony podszedł do nas i zapytał.
- Z czego tak zacieszacie?
- Z ciebie.- odparł Adam. Zayn już miał go uderzyć ale mu przeszkodziłam.
- Ej no bez bujek mi tu, nie lubię jak się coś tak błachego rozwiązuje w taki sposób.
- Ciesz się że tobie nie przywale, mam szacunek do kobiet.- burlnął i odszedł. Już myślałam, że będziemy mieli spokój ale się przeliczyłam. Jakiś chłopak w brązowych włosach rzucił mi piłkę.
- Jak tak mądra jesteś to rzucaj różowa.- powiedział. Wstałam i kozłując piłkę podbiegłam do kosza. Zrobiłam piękny wsad, a im szczeny opadły. Puściłam się kosza i z gracją wylądowałam na parkiecie.
- Ja mam imię.- warknęłam. Powróciłam na moje poprzednie miejsce.
- To było epickie Cody.- pogratulował mi czarnowłosy.
- Mój wujek gra w Lakers'ach.- uśmiechnęłam się. Po dzwonku
wyszliśmy na korytarz, za plecami słyszeliśmy szepty. Nie byłam z tego jakoś zadowolona ale nic nie mówiłam.
- Co masz teraz?- zapytał Adam. Wyciągnęłam plan i odpowiedziałam.
- Angielski z panią Higgins.
- Oh, to ci się trafiło, masz z najzajebistrzą nauczycielką w szkole.- Lambert odprowadził mnie pod same drzwi klasy. Tak jak powiedział nauczycielka była naprawdę super. Lek je mijał mi szybko, aż nadeszła pierwsza długa przerwą. Tak jak prosił mnie Adam czekałam na nie go pod klasą, ale spokój nie był mi dany. Podeszła do mnie grupka chłopaków, z tego co pamiętałam jeden z nich to Zayn, a drugi Louis.
- Mała co tak sama stoisz może mógłbym się tobą zająć?- zapytał dziwnym tonem bliźniak Louisa, tylko że był cały w tatuażach.
- Nie dzięki.
- Jesteś piękna, mądra i masz cięty język, takiej królowej potrzebuje król.- Zayn przygwozdzilł mnie do ściany, a że był większy i silniejszy nie miałam szans.
- Król debili i idiotów? Przepraszam ale mimo że jestem niska to nie aż tak żeby sięgnąć twojego poziomu.- mruknęłam. Mulat wkurzył się.
- Odpuść.- powiedział jakiś chłopak. Zayn z przyjaciółmi odszedł, tylko ten nieznajomy został.
- Przepraszam z mojego brata, jest trochę...- przerwałam mu.
- Narwany, niewyżyty seksualnie, głupi?-zapytałam z ironią.
- Ehh... chciałem powiedzieć niepohamowany w stosunku do ładnych kobiet.- zarumienił się.- Liam.
- Cody.
- A to nie jest męskie imię?- zapytał. Wypuściłam z płuc powietrze i odpowiedziałam:
- Nie, nie tylko męskie.
- Ja przepraszam, nie chciałem cię urazić.
- Typowy Brytyjczyk, wy za wszystko przepraszacie. W Polsce jedna piąta społeczeństwa miała by to w dupie.
- To dlatego jesteś taka ładna.- uśmiechnął się. Pożegnaliśmy się tuż przed dzwonkiem. Adam miał racje, ta nauczycielka była super. Jak tako dotrwałam do przerwy obiadowej. Zgodnie z prośbą Adama czekałam pod klasą. Ze zniecierpliwienia zaczęłam się rozglądać.
- Kogo tak wypatrujesz?
- Adam wystraszyłeś mnie.- ale za mną nie stal Adam.
- Jestem Harry.
- Cody.- przywitałam się.
- To więc czekasz na Adama.- jego imię wypowiedział z pogardą.
- Nie lubisz go?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Ale Harry mi nie odpowiedział, ktoś go uprzedził.
- Nienawidzimy się.- to był Lambert.- Choć bo cię zarazi głupotą.- pociągnął mnie za rękę. Harry niestety złapał mnie za drugą i pociągnął ku sobie.
- Nie decyduj za nią.
- Nie decyduje.- mruknął.- Choć mała bo nam cała przerwa minie.- totalnie olał Loczka.
- Uważaj na niego, bo jeszcze zaciągnie cię na stary cmentarz i zabije w okrutny sposób.- szepnął mi do ucha Harry i odszedł. Nie powiem wystraszyłam się.
- Nie słuchaj go, chce cie nastraszyć.- z tymi słowami poszliśmy na stołówkę.

środa, 13 marca 2013

4. Pendulum-Watercolour / bohaterowie 2

Danielle Peazer (24 L) 
Zabawna i miła dziewczyna. Nauczycielka tańca w Szkole Dla Wybitnych.
Eleanor Calder (18 L)
Rozgadana ale miła i otwarta na nowe znajomości dziewczyna. Uczęszcza do Szkoły Dla Wybitnych na profil aktorskim.
William Tomlinson (20 L)
Lekkoduch, który niczym się nie przejmuje, uwielbia dobrą zabawę. Ma brata bliźniaka- Louisa do, którego jest młodszy 3 minuty. Uczęszcza do Szkoły Dla Wybitnych na profil muzyczny. Najlepszy przyjaciel Louisa, Zayna, Nialla, Harrego, Liama, Justina i Conora. Raz nie zdał.
Louis Tomlinson (20 L)
Zabawny, oddany przyjaciołom, chce być wiecznie młody. Ma brata bliźniaka- Williama do, którego jest starszy 3 minuty. Uczęszcza do Szkoły Dla Wybitnych na profil muzyczny. Najlepszy przyjaciel Williama, Zayna, Nialla, Harrego, Liama, Justina i Conora. Kocha się w Eleanor. Raz nie zdał.
Zayn Malik (19 L)
Wieczny imprezowicz, chciałby się kiedyś zakochać, najbardziej na świecie ceni sobie rodzinę. Ma adopcyjnego brata Liama. Uczęszcza do Szkoły Dla Wybitnych na profil muzyczny. Najlepszy przyjaciel Louisa, Williama, Nialla, Harrego, Liama, Justina i Conora.
Harry Styles (18 L)
Dziecko szczęścia, kocha koty i ciągle się uśmiecha. Uczęszcza do Szkoły Dla Wybitnych na profil muzyczny. Najlepszy przyjaciel Louisa, Zayna, Nialla,Williama, Liama, Justina i Conora.
Niall Horan (19 L)
Wiecznie głodny, zabawny i miły chłopak. Uczęszcza do Szkoły Dla Wybitnych na profil muzyczny. Najlepszy przyjaciel Louisa, Zayna,Williama, Harrego, Liama, Justina i Conora.
Liam Payne- Malik (19 L)
Nad wyraz miły, uprzejmy, jednym słowem ideał, przybrany brat Zayna. Został adoptowany przez państwa Malik w wieku 8 lat. Uczęszcza do Szkoły Dla Wybitnych na profil muzyczny. Najlepszy przyjaciel Louisa, Zayna, Nialla, Harrego, Williama, Justina i Conora. Kocha się w Danielle.
Conor Maynard (16 L)
Zabawny, mądry i oddany muzyce chłopak. Uczęszcza do Szkoły Dla Wybitnych na profil muzyczny. Najlepszy przyjaciel Louisa, Zayna, Nialla, Harrego, Liama, Justina i Williama.
Adam Lambert (19 L)
Skryty, zimny dla ludzi chłopak. Uczęszcza do Szkoły Dla Wybitnych na profil muzyczny.
Justin Bieber (16 L)
Uczęszcza do Szkoły Dla Wybitnych na profil muzyczny. Najlepszy przyjaciel Louisa, Zayna, Nialla, Harrego, Liama, Williama i Conora.
Leonardo Dicaprio (26 L)
Mądry, rozważny i szybko denerwujący się nauczyciel aktorstwa w Szkole Dla Wybitnych. 
Johnny Depp (28 L)
Zabawny, sarkastyczny nauczyciel muzyki w Szkole Dla Wybitnych.

***
Gdy dolecieliśmy i dojechaliśmy do nawet ładnego domu (willi) na przedmieściach, tata oznajmił, że jutro zaczynam naukę. Z Hazzą poszłam do nowego pokoju. Był naprawdę piękny, taki trochę w moim stylu. Pochowałam ciuchy, oraz inne pierdółki, książki oraz mangi odłożyłam na półkę, a Laptopa położyłam na łóżku. Do mojej prywatnej łazienki zaniosłam kosmetyki i nalałam w porcelanową miskę mojemu ukochanemu pieskowi wody. Nie miałam zamiaru iść na spacer. Leżałam oglądając anime i rozmawiając z przyjaciółmi.
- Kochanie plan lekcji oraz książki.- mama zostawiła wyżej  wymienione rzeczy na biurku. Zakończyłam rozmowę z przyjaciółmi, podniosłam torbę aby się spakować na jutro.
- O zgrozo Hazza ja jutro mam dwa wuefy od rana.- to mnie dobiło ale moja śliczna nic sobie z tego nie zrobiła tylko dalej gryzła zabawkę. Mimo, że mam na ósmą to kończę o dwunastej, to właśnie podniosło mnie na duchu. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki.
- Tato do jakiej klasy będę chodziła bo tam nie ma napisane?
- Do pierwszej B, a twoim wychowawcą jest Johnny Depp.- wyszedł z pomieszczenia. Ja i kanapki zostaliśmy sami. Posiliłam się, wypiłam herbatę i posnułam się myć.
Rano, z niechęcią wstałam. W łazience wykonałam wszystkie poranne czynności oraz ubrałam się. Śniadanie wręcz pochłonęłam, przed szkołą jeszcze wyszłam na krótki spacer z Hazzą. Zanim już na dobre ruszyłam do szkoły poprawiłam jeszcze pasek torby i włożyłam ręce do kieszeni płaszcza. Szłam wskazaną przez Rona drogą. Wyciągałam nogi bo było już wpół do ósmej. Po niespełna kilku minutach szybkiego marszu zza rogu wyłonił się budynek szkoły. Nim weszłam na teren szkoły minęło mnie, a tak właściwie prawie potrąciło czarne auto. Zdenerwowana i z lekka wystraszona dzisiejszym dniem stanęłam przed szklanymi dwuskrzydłowymi drzwiami. Pchnęłam je i przekroczyłam próg budynku. Mijani przeze mnie ludzie mierzyli mnie dziwnym wzrokiem. Wpatrzona w podłogę sunęłam do szatni. Przebrałam buty na trampki i zostawiłam płaszczyk na wieszaku. Szybko chciałam znaleźć się w sali lekcyjnej. Sunęłam wpatrzona w podłogę, nawet nie wiem gdzie szłam. Po niedługim czasie zorientowałam się, że się zgubiłam. *Przecież ja nie znam tej szkoły* skarciłam się w myślach. Rozejrzałam się i dostrzegłam jakiegoś chłopaka. Podeszłam i nieśmiało zapytałam.
- Przepraszam wiesz może gdzie jest...- przerwałam i z torby wygrzebałam kartkę z planem.- sala gimnastyczna?
Popatrzył z góry (był sporo wyższy), uśmiechnął się, złapał mnie za ramiona i odwrócił o 180 stopni.
- Tam.- wskazał drzwi z napisem sala gimnastyczna. Zarumieniłam się.
- Dziękuję.- już miałam odejść i unikać go do końca życia, a przynajmniej dzisiejszego dnia ale mnie zatrzymał.
- Nowa? Jestem Adam.
- Mhm, Cody.
- Z kąt jesteś, nie brzmisz jak Brytyjka.
- Przeprowadziłam się z polaki, wczoraj.- podkreśliłam ostatnie słowo.
- Do tej willi na przedmieściach? Uprzedzając następne pytanie, mieszkam niedaleko ciebie.- uśmiechnął się. Rozmawiało nam się naprawdę dobrze, prawie nie odczuwałam braku moich przyjaciół. Rozmowę przerwał nam jakiś facet.
- Lambert nie romansuj tylko na lekcje.- rzucił przechodząc.
- Już.- odparł z niechęcią mój nowy znajomy.- Spotkamy się na długiej przerwie?- zapytał zanim odszedł.
- No pewnie.
- Jaką będziesz miała wtedy lekcje?
- Matematykę w 213.- odpowiedziałam.
- Przyjdę po ciebie.- uśmiechną się i odszedł. Weszłam na salę ale było pusto, spojrzałam na zegarek i w tym momencie zadzwonił dzwonek. Nadal nikogo nie było. Założyłam słuchawki na uszy i odpłynęłam. Wiedziałam, że tu mam bo trzymałam się planu. Po niespełna piętnastu minutach przyszedł facet, który wcześniej upomniał Adama i jakaś klasa. Podejrzewałam iż właśnie to była 1B, dziwnie się na mnie spojrzeli. Podeszłam do mężczyzny wyglądającego mi na nauczyciela.
- Ja...- i co miałam powiedzieć, sama nie wiedziałam.
- Ty pewnie jesteś Queen, nazywam się Johnny Depp i będę twoim wychowawcą.- zaśmiał się. Lekko czerwona ze wstydu odezwałam się.
- A... aha
- Poznajcie się z nową koleżanką, idę po dziennik.- już miał wyjść z pomieszczenia ale się wrócił.- Nie rozwalcie sali.- i odszedł. Reszta tylko się śmiała, podzielili się na grupy, a ja nie chcąc im przeszkadzać usiadłam z boku ze słuchawkami na uszach. W notatniku zapisywałam tekst piosenki, jakoś tak nagle naszła mnie wena. Nie zwracałam na nikogo uwagi, po prostu byłam tu ciałem a nie duszą. Ocknęłam się gdy jakiś chłopak dźgnął mnie w ramie.
- Co?- zapytałam z oburzeniem.
- Depp mówi do ciebie od minuty.
- Oh, to przepraszam.- podniosłam wzrok na nauczyciela.- O co pan pytał?
- O adres.- powiedział gapiąc się na mnie. Zgodnie z prośbą podałam mu wszystkie dane jakich zażądał.
- Chodziłaś kiedyś na lekcje muzyki?- zapytał Johnny.
- Nie, tylko te w szkole.
- I ty się zapisałaś do klasy muzycznej?!- krzyknął ktoś z grupy.
- Ja, to znaczy ojciec mnie zapisał bez mojej wiedzy.- wytłumaczyłam, a klasa spojrzała na mnie jak na debila.
- Czyli masz jakiś talent muzyczny, czy nie?- spojrzał na mnie Depp pytającym wzrokiem.
- Śpiewam.
- No to słuchamy.- wychowawca rozsiadł się wygodniej.
- Co? ale teraz?- nie wiedziałam co mam zrobić i aż z wrażenia wstałam. On tylko kiwną głową. Wszyscy się zaczęli na mnie dziwnie gapić. Znów. Odchrząknęłam, a jedyne co mi przyszło do głowy to piosenka

Pendulum - Watercolour . Zaśpiewałam kawałek, ucięłam po pierwszej zwrotce. 

- Aż tak źle?
- Dzieciaku ty to masz głos, na pewno nie miałaś żadnych lekcji śpiewu?- wychowawcy się podobało i to mi wystarczy przynajmniej mnie nie wywalą za ten mój jazgot. Dowiedziałam się iż to było tylko zastępstwo, a na następnym wuefie jesteśmy rozdzieleni po klasach. 

piątek, 8 lutego 2013

3.Stanęłam na chodniku [...]

Obudziło mnie lizanie Hazzy po twarzy. 
- Już wstaje.- niechętnie podniosłam się do siadu. Na kalendarzu wiszącym na ścianie, jutro jest ta nieszczęsna data- ósmy lutego. Do kuchni wparowałam w mojej zajebistej pidżamie w kaczorki. Mama już tam siedziała z Ron'em.
- Dobry.- usiadłam do kanapek, ale najpierw zrobiłam jeść psu. Coś dziwnie było spokojnie.- Wydarzyło się coś?
- Kochanie ja wiem, że mieliśmy wyjechać jutro ale plany się zmieniły. Jedziemy dziś, wieczorem mamy wylot.- powiedziała mama.
- Spakuj się.- Ron pogłaskał mnie po włosach. Skonsumowałam szybko śniadanie, pobiegłam do pokoju, ubrałam się i wzięłam moją gitarę akustyczną. Wychodząc napisałam sms'a do reszty, że spotkamy się w parku i żeby gitary wzięli. Szłam powoli, starałam się zapamiętać najmniejsze szczegóły Krakowa. Jeszcze delikatnie prószył śnieg, płatki spadały na moją czapkę oraz kurtkę. Kroczyłam brukowaną uliczką, wielu ludzi pędziło w wiele stron. Czułam jak by wszystko dookoła przyśpieszyło. Stanęłam na chodniku i spojrzałam w niebo, poczułam się nagle taka samotna. 

- Co tak długo?- zapytała Elizka siedząca na ławce z gitarą w ręku. Adam i Kevin siedzieli na murku altanki, w której obecnie się znajdowaliśmy. 
- Wyjeżdżam dziś wieczorem.- jedna łza spłynęła mi po policzku, a po niej już tysiące. Zaczęliśmy się przytulać, płakać, rozmawiać i na koniec krzyczeć. Krzyczeć tak głośno jak potrafiliśmy. 
- Bez was, ja się tam nie odnajdę.- siedziałam przytulona do Adama. 
- Wyluzuj i nie przeżywaj.- powiedzieli równo Kevin i Elizka.
- Zagrajmy coś.- chwyciłam gitarę. Usiadłam teraz na oparciu ławeczki. Przeciągnęłam palcami po strunach.
- Razem przetrwamy dalekie wyprawy
Razem przetrwamy każdą straszną noc
Teraz ze swoją gitarą dołączył się Kevin.
- Nasz przyjaźń nam na to pozwala
To ona trzyma nas jak grawitacja 
Elizka włączyła się z gitarą.
- Nieważne co się stanie
Do puki mamy siebie,
przetrwamy
I teraz zaczął śpiewać Adami grając na gitarze.
- Chwyćmy się za ręce
Spójrzmy każdemu w oczy
Ostatnie zaśpiewaliśmy wspólnie grając.
- Chodźmy w stronę słońca
Chodźmy w stronę marzeń...
Ucichły nasze głosy, a dźwięki instrumentów niósł jeszcze wiatr. Patrzyliśmy to na siebie, to gdzieś w dal.
- Będzie mi was brakować.- szepnęłam. Nagle rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. To był Ron, musiałam już wracać. Przytuliliśmy się i odprowadzili mnie do domu. Gdy weszłam za próg byłam pewna jednaj rzeczy. Gdybym mogła chwyciła bym Hazzę i walizki stojące w korytarzu i uciekła daleko do przyjaciół.
- Znajdziesz nowych przyjaciół.- powiedziała mama gdy samochód ruszył z parkingu. Do lotniska nie było daleko. Ojczym odebrał bilety, ja zamknęłam psa w klatce.Widziałam strach w oczach Hazzy.
- Będzie dobrze maleńka.- wyszeptałam. Jakiś facet odebrał mi klatkę.Wsiadłam do samolotu, ze słuchawkami w uszach zasnęłam. Modliłam się żeby to był sen.

wtorek, 5 lutego 2013

2. - Jestem, głodna jestem

Następnego dnia rano, a może to jednak południe bo jest dwunasta trzynaście. Wstałam, ubrałam się i powędrowałam do kuchni. Moje śniadanie jak zwykle składało się z większości produktów, które zawierała nasza lodówka. Skonsumowałam je przed telewizorem oglądając powtórkę meczu piłki nożnej. Dzień zaplanowałam na dwie tury. Najpierw zakupy z Elizką, a później do pizzerii z chłopakami no i oczywiście z naszą kochaną perkusistką. Wstając z kanapy przeciągnęłam się oraz krzyknęłam.
- Mama ja o czternastej wychodzę na zakupy.
- Nie zapomnij wrócić.- zaśmiała się z kuchni.- Kup sobie coś ładnego.
- Mhm.- mruknęłam. Najpierw zanim wyszłam na zakupy, wzięłam Hazze na spacer. W Krakowie nic się dziś nie działo. W pobliskim parku nie było zbyt wielu ludzi, a prawie można rzec zero. Usiadłam na ławce i rozkoszowałam się spokojem gdy nagle usłyszałam nadjeżdżającego tira. Po chwili ciekła ze mnie woda iż samochód chyba specjalnie wjechał w tę kałużę. Zdenerwowana zawołałam psa.
- Hazza idziemy do domu.- oczywiście kiedy przybiegła wytarła we mnie chyba całe błoto z parku jakie znalazła. Tak, mokra i w błocie wracałam do domu. Zamykając drzwi i odkładając smycz do szafki krzyknęłam:
- Jestem, głodna jestem.- wdrapałam się do pokoju, wzięłam nowe ubrania i poszłam do łazienki. Umyłam się, a brudne ciuchy wrzuciłam do pralki i zeszłam do kuchni. Na blacie leżały kanapki, które zabrałam do pokoju. Jadłam ubierając się, ubierałam się jedząc i suszyłam włosy jedząc. Nie było jeszcze pięć po czternastej a już rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu.
- Czego?- ja i moja grzeczność.
-...
- Ach, no wiesz byłam z Hazzą w parku i samochód mnie ochlapał.
-...
- Przestań się śmiać, za pięć minut będę w centrum handlowym.- rozłączyłam się. Zbiegłam po schodach i zakluczając dom puściłam się biegiem do umówionego miejsca. Elizka już tam była. Na powitanie powiedziałam jej.
- Koniec z wuefem na ten rok.
- Hehe, przecież i tak nigdy nie ćwiczyłaś.- dostałam od nie kuksańca w żebra.
- Sportsmenka się odezwała.- rzuciłam z ironią. W sklepach spędziłyśmy jakieś trzy może cztery godzinki. Później Eliza zadzwoniła po chłopaków i spotkaliśmy się w pizzerii.
- U was kasa chyba na drzewach rośnie.- powiedział Adam mierząc wzrokiem nasze torby z zakupami.
- A skąt ty pieniądze bierzesz jak nie z drzewa?- zapytał Kevin. Usiedliśmy do stołu.
- A no jo.- pacnął się w czoło Adam.
- Ej to mój tekst!- warknęła Eliza. Zamówiliśmy jedzenie, gadaliśmy, śmialiśmy się no i oczywiście wygłupialiśmy się. Brzuchy nam się przyjemnie wypełniły. Siedzieliśmy już teraz przy pustym stole gdy nagle robiło się w miarę cicho. Ni z tond ni z tam tond Elizka głośno beknęła.
- Ktoś to słyszał?- zapytała zakrywając usta.
- Zapewne cały Kraków.- roześmiałam się wraz z chłopakami, a Eliza nam zawtórowała. Zrobiło się późno, a mianowicie dwudziesta pierwsza  dwadzieścia. Zebraliśmy się i przy skrzyżowaniu rozeszliśmy do domów. Mama z ojczymem oglądali telewizję. Zatachałam torby z zakupami do swojego pokoju. Przebrałam się tylko w pidżamę i ległam na łóżko. Zasnęłam prawie od razu.