niedziela, 30 września 2012

11 Rozdział


*oczami Natalii*
Siedziałam w domu i się nudziłam, Ola nie odbiera. Wyjęłam telefon i wybrałam dobrze znany numer.
- Hej Louis co robisz?
- Emm... Natalia coś się stało, nie nic nie robię.- zmartwienie było słychać w jego głosie.
- Nie martw się o mnie nic mi nie jest, jak będę umierała to dowiesz się pierwszy.- zaśmiałam się, a on mi przerwał.
- Nawet sobie tak nie żartuj!
- No dobrze, przepraszam, spotkamy się?- zapytałam z nadzieją w głosie.
- Yyy dziś? Nie zbyt mogę.
- Szkoda.- już miałam się rozłączyć ale usłyszałam głośne "Louis! Pomóż!" to chyba był Niall.
- Lou ci się tam dzieje? Co wy robicie?
- Nic specjalnego!- rozłączył się. Zdziwiona jego zachowaniem spojrzałam na czarny już wyświetlacz komórki. No nic. Wstałam ubrałam się, uprzedziłam dziadka że wychodzę i jakby coś to niech dzwoni. Szłam powoli parkiem Robiłam zdjęcia moim starym aparatem. Kocham ten szmelc, dostałam go od taty na siódme urodziny. Przechodziłam właśnie obok sklepu muzycznego przyjaciela mojego dziadka i postanowiłam wejść.
-Dzień dobry panie Robercie.- przywitałam się z siwym mężczyzną siedzącym za ladą.
- Natalia jak ja cię dawno nie widziałem. Co u ciebie i dziadka?- zaczęliśmy rozmawiać. Nagle moją uwagę przykuło pianino.
- Czy można?- zapytałam. Pan Robert zgodził się od razu. Usiadłam i zaczęłam grać. Widziałam jak ludzie gromadzą się wokół podestu. Cieszyłam się że komuś się podoba. Po skończonym występie ukłoniłam się.
- Mamo, mamo ja też tak chcę.- mówiła jakaś dziewczynka. Zaśmiałam się pod nosem. Pożegnałam się z właścicielem i wyszłam. Niestety oberwałam kilka razy śniegiem od jakichś dzieci. Snułam się bez celu po Londynie. Po godzinie marszu minęłam Louisa. Cham nawet mi "Hej" nie powiedział. Z początku myślałam że się pomyliłam ale kiedy obległo do stado fanek byłam już pewna. Szłam sobie dalej nawet nie myśląc gdzie. Nagle usłyszałam głośny krzyk zza pleców.
- Kocurku poczekaj!- odwróciłam się i zauważyłam wprost pędzącego na mnie chłopaka. Jak miło było wtulić się w ramiona dwudziestolatka.
- Yo-ka! Co ty tu robisz?
- Przyjechaliśmy na twoje urodzinki Kocurku.- zaklaskał w ręce.
- Przyjechaliśmy?! Czyli Takeru też jest?
- Tak, moje słonko czeka na nas w hotelu.- pociągnął mnie z rękę w stronę Hiltona. Cali w białym puchu wpadliśmy do budynku. Dla rozgrzania pobiegliśmy po schodach.
- Yo-ka daleko ten wasz pokój?- zaśmiałam się pokonując kolejne stopnie. Japończyk pokręcił głową na Nie. Zatrzymaliśmy się chyba na ósmym piętrze, złapaliśmy oddech i pobiegliśmy dalej jak jakieś dzieciaki. Wpadłam na kogoś a mianowicie na Nialla. Nasze usta skleiły się ze sobą.
- Ym... przepraszam.- wstałam z niego cała czerwona.
- Natalia co ty tu robisz?- zapytał Liam.
- Em jestem u kolegi.- podrapałam się po karku. Właśnie wtedy podeszli do mnie Yo-ka i Takeru.
- A wy co, cyrk?- zadrwił Lous.
-Nie obrażaj ich!- wybuchłam.
- Chodź Kocurku musimy się przygotować na dzisiejszą imprezę.- Takeru pociągnął mnie za rękaw.
- O tak nie ma to jak imprezka z klaunami.- w głosie Horana można było wyczuć zazdrość.
- Przynajmniej pamiętają o moich urodzinach.- złapałam Japończyków pod ręce i skierowałam do ich pokoju.

sobota, 15 września 2012

10. To niespodzianka…



*Oczami Oli*
Miałam z lekka wyrzuty sumienia, bo znów zostawiłam Charliego. Wsiadłam do Hummera i buziakiem przywitałam się z Zaynem.
- Hej gdzie jedziemy?
- To niespodzianka.- odpowiedział tajemniczo.
- Oj no powiedz!- prosiłam już chyba dwadzieścia minut.
- Kolejny raz mówię Nie.- zaśmiał się
- Nie śmiej się tylko powiedz gdzie mnie zabierasz!
- Niespodzianka.- uśmiechnął się. Mruknęłam kilka przekleństw pod nosem i zaczęłam wpatrywać się w krajobraz za oknem. Nie minęło dziesięć minut, a Zayn zatrzymał się przed jakąś bramą. Coś w stylu parku. Wysiedliśmy, od razu poczułam zmianę temperatury. Malik złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb tajemniczego miejsca. Zatrzymaliśmy się dopiero jakieś dziesięć metrów od pięknego jeziorka. Podeszłam bliżej, dostrzegłam na nim łabędzie. Śnieg zaczął delikatnie prószyć.
- Zayn tu jest pięknie.- odwróciłam się i zamarłam. Malik stał z jednym czerwonym tulipanem i zaczął śpiewać. Popłakałam się. Kiedy skończył podbiegłam i rzuciłam mu się w ramiona. Przytulił mnie mocno i złapał w talii tak, że teraz obejmowałam go nogami wokół bioder. Nic więcej mi nie było potrzebne.
-Kocham cię.- wyszeptałam i wpiłam się w jego usta. Poczułam, że zaczął iść w bardziej nie określonym dla mnie kierunku. Oparł mnie o coś, chyba o ścianę, otworzył drzwi i wniósł mnie do małego drewnianego domku. Zamknął drzwi kopniakiem, postawił mnie na ziemi, złapał moją twarz w dłonie i rozdzielił nasze usta.
- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, Kocham cię.- znów połączył nasze wargi w czułym całusie. Rozebraliśmy się z kurtek i butów.
- Zapraszam.- gestem ręki poprosił abym usiadła na krześle. Mmm... romantyczny obiad. Jedliśmy spagetti, rozmawialiśmy oraz po prostu cieszyliśmy się sobą. Około 15.30 usiedliśmy na skórzanej kanapie otuleni kocem, w rękach mieliśmy po kubku kakao. Wpatrywałam się w tańczące iskierki w kominku.
-Ola.- powiedział Zayn. Odwróciłam głowę aby mu odpowiedzieć ale nie zdążyłam bo zatkał mi usta gwałtownym pocałunkiem. Kubki leżały teraz bezpańsko na ziemi. Malik całował mnie po szyi, w tym czasie ja gładziłam jego delikatną skórę na plecach ukrytą pod swetrem. Mulat pozbył się mojej bluzy oraz bokserki. Teraz całował mój dekolt, brzuch oraz czasem wracał do moich ust tak spragnionych jego idealnych warg. Zdjęłam mu sweter, dłonią przejechałam po wyrzeźbionym torsie. Pakistańczyk siłował się z moim stanikiem, w końcu po minucie go rozpiął i rzucił na podłogę. Językiem zaznaczył mokry ślad od ust aż do linii moich spodni oczywiście zatrzymując się też na moich piersiach. Pieścił je, całował i robił malinki. Westchnęłam. Rękami odszukałam klamry paska od jego jensów, które podzieliły los moich spodni lądując gdzieś w koncie. Na sobie mieliśmy tylko ostatnie części bielizny. Zayn podniósł się na rękach.
- Jesteś piękna.
-Ty też.- kolanem otarłam się o jego penisa. Jęknął. Szybkim ruchem nawzajem pozbyliśmy się naszej bielizny. Swoją dużą dłonią gładził wewnętrzną stronę moich ud.
- Będę najdelikatniejszy jak tylko potrafię.- pocałował mnie w czoło. Czułam jak powoli i spokojnie się we mnie zagłębia. O dziwo bolało tylko trochę. Malik nie ruszał się chcąc oswoić mnie z nowym doznaniem. Zachęcająco objęłam jego biodra nogami. Zrozumiał aluzję. Wpierw delikatne i niepewne ruchy przerodziły się w ostre i mocne.
- Tak... Bardzo... Cię... Kocham- wysapał.
- Ja ciebie też.- równo z wypowiedzeniem tych słów doszliśmy. Byliśmy jednym ciałem, serca biły w jednym tępie. Mulat wyszedł ze mnie, przytulił mnie i okrył nas kocem. Zmęczona zasnęłam w ramionach osoby, którą kocham.