sobota, 2 lutego 2013

1. Las Vegas, kotku

Kiedy byliśmy mali marzyliśmy o sławie. 
Pomysł, który zrodził się tamtej nocy w mojej głowie zmienił wszystko. Pamiętam, że złapałam wtedy za komórkę i zadzwoniłam do Elizki. Kiedy odebrała ja nie czekając na jej krzyki powiedziałam: 
Załóżmy zespół!
Przez następne kilka dni zdążyłyśmy namówić jeszcze Kevina i Adama, przyjaciół kuzyna Elizy. Dosyć często się kłóciliśmy, a to o brzmienie  albo o tekst, ale wtedy byliśmy jeszcze tacy nijacy, bez nazwy. Nazwę wymyśliła Elizka kiedy we czwórkę byliśmy latem na lodach. Wybrudziłam się wtedy truskawkowym  mrożonym deserem, a ona wstała i krzyknęła:
Frozen Mouth.

I tak już zostało, my i nasze Frozen Mouth. Od tamtego czasu było już tylko lepiej, a może i nie bo nadal graliśmy w mojej piwnicy nazywanej przez nas świątynią.

***
Rzuciłam się na moje kochane, okrągłe łóżko. Wpatrywałam się w zielony sufit na którym wisiała lampa w kształcie smoka. Rozmyślałam nad nad próbą, która miała odbyć się za kilkanaście minut. Od niechcenia sprawdziłam facebook'a i twitter'a. Na świecie nic ciekawego się nie dzieje, nikt nic nie pisze. Odłożyłam laptopa na szafkę nocną, właśnie w tym momencie na łóżko wskoczyła Hazza, moja suczka. Podrapałam ją za uszami, a ona zamruczał trochę jak kot.
- Ty mój koto-psie.- uśmiechnęłam się do niej.
- Cody choć na dół.- mama krzyknęła. Poprawiłam ciuchy i powiedziałam.
- Idziemy, idziemy.- powiedziałam do Hazzy jak do małego dziecka. Zbiegłyśmy razem do salonu. Na kanapie siedział mój ojczym i mama.
- Pakuj się za dwa dni wyjeżdżamy do Londynu.- jak zwykle, prosto z mostu powiedział Ron. Chciałam wyjść, jakoś wytrzymam te kilka dni. On jak by czytał w moich myślach.- Przeprowadzamy się na stałe.- po tych słowach poczułam zupełną pustkę. Zeszłam z psem do piwnicy i czekałam na resztę. Całe życie spędziłam w Polsce, no i jeszcze jak byłam bardzo mała to w Ameryce bo stamtąd pochodził mój biologiczny tata. Niestety mama poznała osiem lat temu Ron'a, jest miły i lubię go, ale prawie że nigdy nie pyta mnie o zdanie. Tak jak z tym wyjazdem. Westchnęła, dopiero po kolejnych dziesięciu minutach przyszła reszta zespołu.
- Siemcia różowa.- Kevin potargał mi włosy.
- Hejka.- z Elizką dałyśmy sobie po buziaku w policzek.
- Maleńka.- Adam mnie przytulił. Każde z nich śmiejąc się stanęło przy swoim instrumencie. Jak ja im powiem że wyjeżdżam?- taka myśl krążyła w mojej głowie. 
- Coś się stało?- Adam spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Potrząsnęłam głową i stanęłam za mikrofonem. 
- I can fly.- powiedziałam. Za moimi plecami rozgrzmiały gitary i po chwili włączyła się perkusja.
-I feel freedom and the delicate wind, I can fly
Please baby don't cry, cry, cry
I can't stay here, sorry, I can't stay here
If I could turn back time and find these moments which we passed
I'd do it but I can't
I try to be close to you heart
Although I know that is an ocean between us
Sometime forgetting about each other
We do unforgivable stuff
Wounding our feelings
Dies It what for so long nurtured
.
.
.
Z nagraniem tej piosenki skończyliśmy nasze demo. Usiadłam na starej skórzanej kanapie stojącej na przeciw ściany "chwały". Nazywaliśmy ją tak bo wisiały na niej plakaty największych muzyków, na których się wzorowaliśmy: Michael Jackson, the Beatles, Abba i the Rolling Stones. To tylko niektórzy z nich.
- Mów co się stało.-Elizka siedziała na stołku za perkusją.
- Wyprowadzam się.- krótko i zwięźle, o nie już zaczynam być podobna do mojego ojczyma.
- Ale gdzie?- zapytał Kevin.
- Do Londynu, za dwa dni.
- E tam, fajne miasto ale nie.
- Ty byś wolał takie Las Vegas, kotku.- zaśmiał się Adam i poruszył śmiesznie brwiami. Adam czasem tak nazywał Kevina ale to inna historia, może kiedyś ją usłyszycie.
- No ba impreza to moje drugie imię.- wypiął dumnie pierś. Parsknęłyśmy śmiechem wraz z Elizą.
- A ja myślałam że Bożydar.- zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Ja ci tu dam Bożydara Anno.- i zaczęli się ganiać po pomieszczeniu. Ja i Adam śmialiśmy się. Będzie mi brakowało tych idiotów ale jakoś wytrzymamy.- z tą myślą w głowie obserwowałam jak moi przyjaciele turlają się w zawziętej walce po podłodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz