I już po
weekendzie :/ Widziałam się z chłopakami ze trzy razy i z Natą raz. Charliemu
humor się poprawia, a to dobrze. Kurde dziś do szkoły, zebrałam się i
zadzwoniłam do Natalii bo umówiłyśmy się, że razem pójdziemy na autobus.
-Charlie,
Natalia będzie za 10 minut zbieraj się śniadanie na stole!!!- krzyknęłam. I
powoli skonsumowałam kanapkę z szynką. Mały wpadł jak burza do kuchni, złapał
kanapkę i wybiegł przed dom oczywiście bez kurtki w samej bokserce i rurkach.
Nawet butów nie założył.
- Charlie,
słońce moje co ty odpierdalasz?- zapytałam stając w drzwiach wyjściowych.
- Śnieg.-
wyciągnął ręce ku niebu z którego leciał biały puch. Zaczął kręcić piruety w
miejscu i się śmiać, wtedy zauważyłam że z drugiej strony ulicy gapią się na
nas chłopcy z 1D. Zamachałam do nich aby podeszli.
- Siema.-
przywitałam się. Odpowiedzieli chórkiem „Hej” i zaczęli obserwować poczynania
Charliego.
- Co on robi?-
zapytał Niall
- Nie wiem-
westchnęłam- No już mały leć się przebrać bo chory będziesz!- zaklaskałam w
dłonie a on jak na zawołanie popędził do domu.
-Pojedziecie z
nami, mamy sporo miejsca w busie?- zadał pytanie Harry
- Nie, jedziemy
autobusem z Natalią.- odpowiedziała m, a na dźwięk tego imienia Lou aż się
wzdrygnął.
- Louis nic ci
nie jest?- szurnęłam go
- Nie nic,
chłopacy idziemy bo się do szkoły spóźnimy, paa.- odrzekł szybko i pociągnął zdezorientowanego
Liama za kurtkę. Pożegnałam się z resztą i odprowadziłam ich wzrokiem aż nie
wsiedli do samochodu.
- Ola żyjesz?!-
krzyknął mi prosto do ucha Charlie. Podskoczyłam ze strachu i teatralnie
złapałam się za serce.
- Chcesz mnie
mieć na sumieniu no nie młody?- poczochrałam mu włosy i właśnie wtedy
zobaczyłam jak Ruda podchodzi do bramki .Przywitaliśmy się, droga do szkoły
minęła szybko i o dziwo cicho. Pierwszą lekcją okazała się matma, później o
zgrozo fizyka i Boże zmiłuj się dwie godziny chemii. Jakoś przebrnęłam przez
ten wręcz cudowny czas na lekcjach. Ruda była jakaś cicha i nie obecna.
Postanowiłam wykorzystać mój talent dziennikarski jak to tata nazywa.
- Co się stało?-
usiadłam obok niej na przerwie.
- Nie nic.- westchnęła i spojrzała gdzieś w dal. Podążyłam z
nią wzrokiem i okazało się że jaj paczały zawisły na Lou.
- Umów się z nim.- szurnęłam ją.
- Pojebał cię on mnie po pierwsze nie lubi po drugie nie
lubi i po trzecie nie gadałam z nim już prawie pół roku.
- Aha… Nom a kochasz go jeszcze?
- Nie, po prostu nie mogę o nim zapomnieć.
- Ale to jedno i to samo, przyznaj się zależy ci na nim.-
przysunęłam się bliżej niej.
- Można to tak nazwać, ale nie kocham go.- od razu
zastrzegła i spuściła głowę. Aha, aha ja zawsze zrobię tak ze wyjdzie na moje,
teraz trzeba wybadać sprawę w jego serduchu. Niestety zadzwonił dzwonek i trzeba
było wracać na lekcje. Po powrocie do domu zadzwoniłam po pizze bo nie było
cioci i wujka, wyjechali w jakąś podróż służbową. Po godzince wrócił Charlie
taki dziwnie zadowolony ale to dobrze. O cholerka już pierwsza w nocy trzeba by
było iść spać. Umyłam się i skoczyłam do łóżeczka gdzie szybko zmorzył mnie
sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz